poniedziałek, 27 listopada 2017

kwestia smaku

Najtrudniej jest, kiedy w sumie człowiek sam nie wie, czy żałuje czy nie żałuje pewnych rzeczy.

Dziwny ten rok bardzo. Jeszcze przyjdzie czas na podsumowania, za miesiąc o tej porze będę miała wyjątkowo trochę czasu, wyjątkowo wtedy, kiedy chciałabym go nie mieć w jakiś miły sposób. Póki co zastanawiam się, czemu to tak jest. Nie ma słów 'nigdy', 'zawsze', 'na dobre i na złe', bo są bez desygnatu, puste czy bo w nie nie wierzę? Są rzeczy wieczne, np. niektóre specyficzne znajomości. Najczęściej te najciemniejsze i najtrudniejsze i te z dawnych dawnych czasów. Bo teraz już nikt nie ma siły na gęste znajomości, nie ma czasu albo inaczej to sobie wyobrażał. Nie pasują takie historie do układanki, bo są krzywe, brudne i brzydkie. Hańba, ujma na guście.
Jestem jeszcze może głupia i naiwna, że się dziwię, że można podważyć czyjąś wartość jakimiś drugorzędnymi kwestiami. Ale takie chyba jest życie właśnie - w codzienności wartości się nie liczą, w codzienności liczą się drobiazgi, to, że coś jest krzywo i wystaje, że nie pasuje do układanki.
Cóż, wiary w 'zawsze' i pozostałe wyzbyłam się wiele lat temu. Mam jednak nadzieję, że nigdy nie przestanę się uważać przedkładania detali nad całokształt za nonsens.

Plan na resztę roku: zawinąć się w koc i czytać dzienniki Osieckiej, olać ratowanie świata, poczekać na ratunek dla siebie, na Godota.

2 komentarze:

  1. Cóż zrobić? Też jestem po tym roku ogólnie zdegustowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty też? Pjona! Kurczę, a tyle słusznych toastów wypiliśmy... Jak tak dalej pójdzie, to spodziewaj się mnie.

      Usuń