Lato chwilowo się skończyło, ale nie martwi mnie to wcale. Dziwna to była noc, na poły gorąca, na poły zimna. Z lewej strony, z biurka, pachniały do mnie bzy. Z prawej powiewała firanka i szczekał pies. Śniło mi się, że od jakiegoś czasu byłam w ciąży, ale dopiero teraz się zorientowałam, po paru miesiącach. Nie wiedziałam, czy mówić ojcu dziecka i zaburzać mu świat, ale w końcu uznałam, że pewnie chciałby wiedzieć i że jakiś w miarę sensowny układ z tego uda się nam skonstruować. Będzie czasem przyjeżdżał, kiedy akurat będzie w kraju. W tym śnie nie mogłam uwierzyć, że mi przytrafiło się coś tak normalnego jak ciąża. Z drugiej strony to, jak się to potoczyło (rozbita rodzina) wydawało mi się jedynym możliwym dla mnie scenariuszem. Smutny sen.
W tym samym czasie matce mojej śniło się, że jej ponad 70letnia, chora na raka przyjaciółka urodziła dziecko, po czym wysłała moją matkę do kwiaciarni po czarne róże. Dziwna, ciężka noc.
Przed mrocznym nastrojem zwiastowanym przez tę noc, koniec lata i wczorajszy film najpierw ratowałam się skakanką. Nie pomogło. Więc teraz się chyba nie ratuję. Piję aroniówkę i słucham muzyki polecanej przez entuzjastę. A entuzjastów warto się poradzić. Chciałabym, żebyśmy z okazji rocznicy byli entuzjastyczni w większym gronie. I żeby to coś zmieniło, choćby każdemu na prywatny użytek. Żeby(śmy) się czegoś dowiedzieli.
Wczoraj leciała "Ona". Dzień po rozmowie o... niej. Obejrzałam, drugi raz. Tak mi przykro. Nie chcę żyć w takim świecie. A już tak niewiele brakuje. To już się wcale wiele nie różni. I samotność, maskowana iluzją kontaktów. To jest dopiero plaga. Kiedy mamy po 20 lat, wszyscy o tym krzyczymy, bo to oczywiste i nie do przyjęcia. Potem życie płynie, ale de facto nic się nie zmienia. Krzyk ustaje, a problem staje się jakby wstydliwy. Nikt już o tym nie mówi. No i są iluzje. Oesy i inne mamidła. I nikt już o tym nie mówi. Ale ja nazywam się milijon i za miliony kocham i cierpię katusze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz