niedziela, 26 lutego 2017

impreza rodzinna

Minął tydzień, więc pora na małe sprawozdanko. W ubiegłą sobotę Noelle i ja jako przykładne żony Belmora postanowiłyśmy jak co roku wyprawić mu urodziny. Swoją drogą - jeden z gości myślał, że my faktycznie żyjemy w trójkącie. No cóż, mogło to tak wyglądać, gdy w niedzielny poranek wstałam, zrobiłam wszystkim herbę, nakarmiłam zwierzęta, podczas, gdy gospodarze jeszcze spali. Ale - hahahah - trójkąt! Do tego nie doszło, póki co, raczej bliżej nam do utworzenia komuny, co się zresztą od czasu do czasu udaje i naprawdę wtedy jesteśmy hipisowską rodziną, która tak zachwyca różnych Kwiatków ;)
W każdym razie - o ile przed rokiem miałyśmy wszystko zaplanowane już 2 tygodnie do przodu, włącznie z listą gości, konwencją, jedzeniem itd, o tyle tym razem ogarniałyśmy sprawę jakieś 3 godziny przed, tuż po pikiecie antymyśliwskiej. Na spontanie poszłyśmy po zakupy, Belmor odebrał z dworca Korka, jednego z naszych woodstockowych towarzyszy (jedynego zresztą, który stamtąd zjechał - buuu :C ), zrobiłyśmy w pośpiechu jakieś jedzenie - wyszło tego mnóstwo, piękne i pyszne:
część jedzeniowa

część jedzeniowo-piciowa (zabrakło warzywek, więc pojawił się i on, ratunek na każdą kulinarną opresję - keczup!)

A potem poprzebieraliśmy się w piżamy i tak się zaczęła impreza. Przyszła Kamala ze Szwagrem, Wiktor niespodziewanie, kuzynka Noelle, dwóch jegomości, których prawie nikt nie znał, bo z jednym my nie widziałyśmy się od 3 lat, a drugiego to właściwie nawet ja nie znałam, ktoś tam jeszcze przyszedł i było nas całkiem sporo ostatecznie, za to nie przyszli ci, co mieli, ale trudno, ich strata. Mieliśmy plastikową zastawę, podpisaną!
praktycznie! [na szyi dynda mi naszyjnik od Korka <3]

Mieliśmy piżamki:
nogawki i brudne skarpetki :D
detal: belmorowy śpioch. kto był w 2015 na Woodzie, ten wie!

Graliśmy w Twistera i inne gry (a przynajmniej się staraliśmy):
Noelle się stara...

Noelle wciąż się stara, Belmor sobie nie radzi. [okej, Hiv, odkupię Ci...]


Nawet tańce się jakieś pojawiły:
jak w podstawówce, z balonem!

No i zacnie było, bo się wszyscy dogadali, polubili i miło nam było razem. W nocy wyszliśmy z najpiękniejszą blondynką na całej imprezie, z tą oto panią:
Mia, the VIP

Wyszliśmy w tych piżamach, a Miki to nawet w klapkach i szlafroku. Pod sklepem stały dresy. Miki wręczył mi swój kubek z winem do potrzymania, wiedziony widać jakimś przeczuciem. Dresy ruszyły za nami. Wtedy Belmor zdjął okulary i chlup! Prosto je do tego kubka, ku memu ogromnemu zdziwieniu.
- Będzie bitka! Muszę być gotów! - oświadczył.
Bitki nie było, dresy szły chwilę za nami, po czym zakrzyknęły: - Ej, dziewczyny, ale już jest dawno po jasełkach!
Nie mam pojęcia, o co im chodziło z tymi jasełkami (Noelle, to były jasełka, nie dionizje ani tym bardziej bachanalia :D), nie byliśmy też dziewczynami - choć nasi panowie wszyscy byli długowłosi. No weganie, pedały, hipisi, cykliści, jak nic. A propos:
gejowski twister

I takie to urodziny były. A skoro to urodziny, to był i tort, o którym jednak zapomnieliśmy. Zjedliśmy go następnego dnia. Tort belmorowy był tofurnikiem, zrobionym przez Noelle, tofurnikiem pysznym i przekonywującym na tyle, że Miki oświadczył nazajutrz, że to był jego gwóźdź do weganizmu.
Sporą część niedzieli też spędziliśmy razem, choć już w mniejszym gronie. Po 3 godzinach wątpliwego snu (zwłaszcza dla mnie - chrapano na mnie z 3 stron, 2 razy mnie w głowę kopnięto, 18 razy nakrywano mnie kołdrą, raz zajęto mi karimatę), Korek oświadczył, że wstać trzeba, bo dnia szkoda. Zjedliśmy śniadanie i we czwórkę poszliśmy z piesą na spacer. W piżamach. Nie było nas długo, piesa pięknie wytaplała się w błocie, my wzbudzaliśmy zainteresowanie, a dzień był piękny, słoneczny i czuliśmy się jak w Kostrzynie. Wielka tęsknota, oj wielka! Potem się trza było zacząć rozstawać niestety. Korek odjechał pociągiem, przed którym my we trzy machałyśmy białymi chustkami. No i proza życia spadła nam na łeb. Bolaaaało.
Ale! Cieszymy się wszyscy, a Królowa jest zachwycona ;), bo dobrze się spotkać na Swobodzie - dosłownie i w przenośni. Na cały rok nam to baterii nie naładuje, także należałoby się zastanowić, jak sobie pomożemy nawzajem, bo do sierpnia też za dużo czasu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz