środa, 2 marca 2016

banicja

Czas podzielić się naszą wspomnianą już wizją ze światem, ażeby świat mógł zacząć nam zazdrościć. Wpierw jednak dwa małe incydenty poprzedzające.
#1 Jeszcze latem wraz z Kamalą i moją matką śmiałyśmy się z tego, że Hiv chciałby zmienić sobie imię na Milan. Kiedy już skończyłyśmy się z niego nabijać, obwieściłyśmy, że idziemy na spacer nad rzekę, na co moja matka wyraziła przypuszczenie, że po drodze pewnie kupimy piwero. Urzekło nas to słowo. W efekcie powstała osobliwa wielce postać nazwana Milanem Piwero, choć wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy, kim miałby on być.
#2 W sobotę oglądałyśmy z Kamalą kolczyki wiszące na straganie. Niektóre były zrobione z różnokolorowych szkiełek.
- Witraże w oczach - powiedziała Kamala, choć chodziło jej o uszy. Pole do wyobraźni pojawiło nam się jednak ogromne, wszelkie odmienne stany świadomości by do takich witraży pasowały jak ulał!

No i jeszcze kontekst - miałyśmy wyjątkowo nieudany dzień w poniedziałek. W ogóle passa ostatnio kiepska jest, a my czujemy się jakieś takie wyobcowane i zapomniane. W poniedziałkowy wieczór siedziałyśmy więc we trzy - Kamala, Noelle i ja - w irlandzkim pubie i było nam coraz bardziej przykro. Nie było więc innego ratunku, jak tylko jakoś się z tego wszystkiego ponatrząsać.
- Jakbyśmy były poza społeczeństwem! - stwierdziła Kamala.
- Chciałyśmy tego swojego czasu... - przypomniała Noelle. - Widocznie teraz się sprawdziło.
- Cóż, jesteśmy więc banitkami - obwieściłam. - Załóżmy tajne bractwo.
- Nie wiem, czy to może być bractwo, skoro jesteśmy kobietami. 
- Może, na banicji można wszystko, już i tak jesteśmy poza.
- Potrzebne nam pseudonimy.
- Ja będę Amareną zatem!
- Też myślałam, że to w takim stylu być powinno. Co jeszcze jest... Sherry.
- Tequila. 
- Cudownie. Od razu mi lepiej! I wszystko się zgadza, mam imię na A, jestem Amareną, Kamala ma wiśniowe włosy, a ty jesteś wstrząśnięta niezmieszana.
- To było martini. 
- Bardzo ładna nazwa. Musimy znaleźć Martini! Myślicie, że ktoś się kiedyś do nas przyłączy? Do muszkieterów się przyłączył...
Na ścianie wisiało zdjęcie U2 - Bono z trzema kompanami na tle późnozimowego pejzażu.
- To my i Martini! 
- Martini to przecież kobietaaa... - upominałam.
- Niiieeeprawda - ucięła rozmarzona Noelle.
- Pasowałoby to przecież do jakiegoś Marcina znakomicie. 
- Znam ze trzech, ale nie wiem, który niby chciałby się do nas przyłączyć.
- Byłby dla nas kimś jak Charlie w Aniołkach Charliego. 
- Martini to kobieta...
- Jest mnóstwo innych fajnych nazw w zasadzie... Soplica, Komandos, Bimber...
- Bourbon! Belmor może być Bourbonem, pasuje do niego!
Na takich głupawych rozkminach minął nam wieczór, trzeźwy, co warto zaznaczyć. Potem rozstałyśmy się - Tequila odjechała do Bourbona, a Sherry i ja walczyłyśmy o złapanie ostatniego autobusu, wiadomo - wszędzie przeszkody, niełatwe jest życie banity. Mimo śnieżycy jednak nam się udało, więc zachęcone tym małym sukcesem, snułyśmy wizję dalej.
- Potrzebne nam atrybuty, uważam.
- Ja mogę mieć piersiówkę.
- Okej. Ja korkociąg.
Atrybutem Tequili jest kiszony ogórek. Następnie uznałyśmy, że skoro jesteśmy i tak na wygnaniu, powinnyśmy rzeczywiście gdzieś zniknąć. My i Martini.
- Wiem, kim mógłby być Martini! Jednym z tych trzech Marcinów właśnie. Załadowałby nas na statek i popłynął z nami gdzieś daleko, na bezludną wyspę. 
- Hmm... Nasz znajomy żeglarz? No moooże. W sumie, zawsze nas rozumiał.
- Zawsze przez 4 dni.
- To dobrze rokowało! No niech będzie. Kapitan Martini znalazłby nam, banitkom, dogodną wyspę. Mógłby z nami zostać. Pędzilibyśmy wódkę z kokosów - kokosankę!
- Można by też przechwycić jakiś transport opium z Chin przy okazji. Witraże w oczach gwarantowane!
Ostatecznie wymyśliłyśmy więc, że popłynęlibyśmy jakąś uroczą łajbą o nazwie ot choćby Dar Chmielu na Pacyfik, koniecznie na Pacyfik. Raz że spokój, dwa że pacyfa. Tam znaleźlibyśmy jakiś archipelag bezludnych wysp, które określilibyśmy jako Etyleny. Jako pierwszy odkrył je nie kto inny, jak Milan Piwero oczywiście, nasz pionier! Tam robilibyśmy tę kokosankę i żyli z dala od wszystkich trosk. Przed snem marzyłyśmy więc sobie jeszcze o Etylenach, popijając melisę dla uspokojenia emocji. Niestety, przed banicją nie ma ucieczki, musimy się nadal zmagać z przeciwnościami losu. Wierzymy jednak, że znajdziemy pewnego dnia swoje Etyleny, gdzie będziemy wiedli szczęśliwy beztroski żywot w zgodzie z naturą i sobą nawzajem.

Taka oto wizja. Wiemy, że głupkowata i nie ma się czym chwalić, bo narażamy się na posądzenie o kult alkoholu, co prawdą tak do końca nie jest. Po prostu lubimy Dionizosa, ten dziki pierwiastek domagający się uciechy w sytuacjach wszelakich, od chęci ucieczki przed problemami począwszy na znudzeniu płaskim żywotem skończywszy, a w obliczu nie najlepszych kontaktów z człowiekami nasilający się szczególnie. Mogłyśmy się poryczeć i obeżreć czekoladą, ale durny ten pomysł uchronił nas przed postawieniem krzyżyka na tym poniedziałku. Poradziłyśmy sobie na tyle, na ile mogłyśmy. Bractwo Banitów śle ukłony! I pokazuje język.

12 komentarzy:

  1. Czy Ty, moja droga, nie zdradziłaś przypadkiem swojej natury Dege? :D Tam się więcej niż alkohol mieści. :P Hm, nie wiem, jak się mam do Was odnieść w tym kontekście :D W każdym razie - pozdrawiam!

    Lil^ ofc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie! Natura degenarska jest obecna w naszym bractwie! Być Dege jednak można wszędzie, jak już się nie raz przekonałyśmy, a teraz, skorośmy wydalone ze społeczeństwa, musiałyśmy coś wymyślić, powstało więc nasze bractwo. Wszak mianem Dege określamy się nawzajem tylko z Tobą. Możesz nas pozdrowić, za co dziękujemy, lub też do nas dołączyć pod jakimś ciekawym pseudonimem ;>

      Usuń
    2. Uff, uspokoiłaś moje degenarskie serce! Właśnie to jest złe, że nikt o tym nie wie, wydaje mi się, że nasza "Wielka księga degenarstwa polskiego" musi wreszcie powstać i określić należy, na czym właściwie polega owa filozofia. Wszak to styl życia ;> Chyba zajmę się pisaniem manifestu, możesz być współautorką, jeśli masz ochotę (choć teraz muszę pisać notkę bio, hłehłe). Dziękuję za zaproszenie, pozdrawiam, lecz banitką nie jestem, jedynie obserwatorką, a to chyba nie to samo. :D Jedyne, co mogę zrobić, to Was obserwować z serdecznością, zatem proszę bez tego języka w moją stronę - Lil^-Dege jest przychylna, choć tylko obok przechodząca z kroplą alko w zanadrzu :D Ściskam!

      Usuń
    3. Musi i w pełni się z Tobą zgodzę, nie zapominaj jednak, że przed nami jeszcze inne dzieło - Wielką Encyklopedię trzeba zekranizować! :D
      Chętnie się włączę w pisanie manifestu!
      I oczywiście - obserwuj, najlepiej z serdecznością, acz pamiętaj, że nasz krąg banitek stoi przed Tobą otworem ;>
      Ściskam i ja, a gdybym zamilkła, to wina mego kompa będzie, który wczoraj przeżył już śmierć kliniczną :P

      Usuń
    4. B. kibicuje nam w stworzeniu dzieła filmowego z Encyklopedii - uważa, że to musi być serial eksperymentalny ;D

      Ja będę Waszym głosem w społeczeństwie, Głosem (dege-banickiej) Prawdy :D Oj, szkoda wielka, chciałam Ci na dniach wysłać zdjęcia!
      Ściskanko! <3

      Usuń
    5. Taki serial to całkiem spoko pomysł przy tak wielkim wyzwaniu!

      Umowa stoi! :D Taki głos mimo wszystko będzie nam potrzebny.
      Wysyłaj - mail mi działa przecież. Komp na razie też, ale wczoraj było ostro! Muszę zacząć myśleć o zmianie...
      Pozdrowienia z banicji! <3

      Usuń
  2. :)
    No ja juz wam mowilem ze kobieta na statku to pech, a dwie ?!? No ale niech juz bedzie, te etyleny i inne wynalazki mnie przekonuja :) Tylko jeszcze ten Spokojny to raczej tylko z nazwy. No i KOP jna sprawa, pod bandera Zelaznej Szabelki nie ma pasazerow tylko wszystkie rece do roboty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martini! <3 A już myślałyśmy, że i Ty o nas zapomniałeś i nasza ucieczka na Etyleny się nie uda. Kapitanie - trzy, trzy kobiety, Tequilę przecież też należy zabrać. Może zechce uciec z Bourbonem, a to trochę zrównoważy ten pech. Co do podróży na gapę - wykluczone! Dopóki będziemy na statku, jesteśmy na Twe rozkazy. Jak już postawimy nasze stopy na brzegu Etylenów, wprowadzimy matriarchat, co Ty na to? Ponoć na wyspach o takim systemie ludziom się żyje całkiem nieźle. Bez obaw - nie będziemy surowe, Ty i Bourbon będziecie mogli całymi dniami kąpać się w lazurowych wodach i popijać kokosankę ;)

      (Jestem zachwycona tym, jak bujna i durna jednocześnie jest nasza wyobraźnia.)

      Usuń
  3. Cos czuje ze te lazurowe wody i kokosanka to tylko podpucha, od swieta. A matriarchat ukaze swe oblicze w postaci despotycznych dzialan skierowane przeciw nielicznemu aczkolwiek zacnemu gronu plci z reguly dominujacej. Czy moze jednak mozna wam zaufac ? :>
    Albo moze zechcie troche pobyc same a my z Bourbonem udamy sie dalej na podboje nowych wynalazkow ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Kapitanie Martini! Trochę wiary! Przecież na Etylenach codziennie będziemy mieli święto! :D Nie będzie żadnego despotyzmu, nie takie powinny być rządy kobiet. Nie rozumiem, skąd te wątpliwości, to przecież jasne jak słońce, że jesteśmy godne zaufania.
      Niewykluczone, że będziemy miały Was czasem dość. Wtedy udamy się na drugą stronę wyspy, Wy jednak nie odpływajcie za daleko, nie możecie nas przecież zostawić na pastwę piratów i... naszej wyobraźni ;)
      Banitka Amarena

      Usuń
  4. Jakos jakiekolwiek rzady mnie nie przekonuja.. :p Najlepiej byc sobie sterem, zeglarzem, okretem..
    Czym sie Amarena o/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież anarchia jest wykluczona, jak wiemy z historii, to się nigdy dobrze nie kończy ;>
      Czym się i Ty, kapitanie Martini, miej dobre Święta!

      Usuń