niedziela, 7 grudnia 2014
piżama
Wróciłam z zajęć, pokłuta i poparzona. Czysta, miła i przyjemna praca, właaaśnie tak. Wróciłam z zajęć i poszłam się umyć. Przebierając się w piżamę dostrzegłam, że spodnie od niej się podarły. W pierwszej chwili chciałam je po prostu wyrzucić, ale to przecież nie jest taka sobie zwykła piżama. Jest fajna, ciepła, miła, wygodna i w ogóle rewelacyjna. Teraz takiej już się nigdzie nie dostanie. Poza tym to taka piżama w spadku. Miała iść do szpitala, w razie transportu na normalny oddział, ale transport ten nie nastąpił już nigdy, więc się nie przydała. Więc sobie ją zachowałam i chętnie w niej śpię. Musiałam ją więc zszyć i tak szyjąc, uważając, żeby się nie pokłuć bardziej, rozmyślałam sobie na temat ojca mego. Bo ta piżama i bo urodziny by były za parę dni i bo jeszcze inne sprawy. I uderzyło mnie coś strasznego! Otóż nie pamiętam już jego głosu. Pamiętam głos wielu innych ludzi, których od lat nie widziałam albo których już też od dawna nie ma, ale nie pamiętam jego głosu i sobie nie mogę przypomnieć. To zapomnienie wydało mi się przerażające takie, takie zapomnienie bezpowrotne już, nieodwracalne. Jeden, mały tak naprawdę brak, przez który cały obraz traci barwy i ostrość, powoli mętnieje, rozmywa się, oddala. Ojciec mój wydał mi się przez to takim tworem na poły tylko prawdziwym, w większej zaś mierze będącym efektem mojej wyobraźni, i to tej dawnej, dziecięcej, której właściwe są światy magiczne i zaczarowane. Trochę jak u Schulza, gdzie jego ojciec był osią wielu utworów i czasem występował w normalnej, klasycznej ojcowskiej roli, czasem natomiast był ptakiem, robakiem, nie wiadomo w sumie czym. Dziwne bardzo. Muszę sobie przypomnieć ten głos albo cokolwiek namacalnego, bo ta wizja nie jest miła. A mam tylko parę zdjęć, 2 pocztówki, nasz wspólny list, kiedy bawiliśmy się w 'kto się najdłużej nie odezwie' i wpis do pamiętnika, z całkiem niezłym wierszem, jego zresztą autorstwa. Nie daje mi spokoju ta kwestia ostatnio, może więc należy spodziewać się mojego kolejnego wybuchu monotematyczności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wrocilas na uczelnie?
OdpowiedzUsuńNie. Chadzam sobie do szkoły takiej weekendowej. Z kilku pobudek.
UsuńNowy kierunek?
UsuńA co jutro?
UsuńNo taaak. Kłuję się świerkiem i parzę klejem. Florystyka. Ekhem...
UsuńCo jutro? W sensie dziś. O co pytasz właściwie?
Mam uczulenie na swierki. Co miałaś na obiad? William.
OdpowiedzUsuńAnonimowo, cóż za zaskoczenie! Łazanki. Ale były niezbyt smaczne. A Ty?
UsuńAnonimowo bo nie mogę z wordpressa, jakiś przeskok mi robi i wyrzuca tresc. Pomidorowa po niedzielnym rosole. William.
OdpowiedzUsuńO, Chryste. Ja bym chciała nie pamiętać.
OdpowiedzUsuńW ogóle ta nasza pamięć taka dziwnie pokawałkowana bywa...
Hahahah, Pamięć pokawałkowana, a historie nasze zryte.
Usuń