... mają to do siebie, że są lekkie, łatwe i przyjemne, a jednak mocno dają do myślenia. A ja postanowiłam, że obejrzę wszystkie filmy, które mam, a których nie widziałam. Moja filmoteka jest bogata niezwykle, ale ja się zafiksowałam i w kółko oglądam znane już filmy. Czas wyrwać się przeszłości! - postanowiłam i na pierwszy ogień poszło "It's a wonderful life". Fajnie, pomyślałam, może moje chęci życia trochę wzrosną. Myliłam się jednakowoż. Ale po kolei. Głównym bohaterem jest taki George, bardzo fajny facet. Od małego był naprawdę w porządku, pomagał komu mógł no i w ogóle. I zostało mu to. Mieszkał w takim zapyziałym miasteczku, ożenił się, miał czwórkę dzieci i pracował w firmie, która pomagała ludziom wyrwać się ze slumsów. Sam klepał biedę i nie miał nawet kiedy jechać w podróż poślubną. A od zawsze marzył o dalekich wycieczkach i odkryciach. Zbliżały się Święta (wiadomo które) i wszystko szło mu jeszcze gorzej niż zwykle. Na domiar złego jego wspólnik zgubił 8 patyków, więc księgi się nie zgadzały, więc przyszedł inspektor finansowy i chciał go wsadzić do puszki. George'a szlag jasny trafił i uznał, że ma już dość. Upił się, po czym wybrał się na most, skąd miał zamiar skoczyć, co by się męka jego skończyła. I wtedy wątek fantastyczny - przychodzi do niego anioł. Upraszczam nieco, bo to było trochę bardziej skomplikowane i mniej niedorzeczne, ale efekt jest właśnie taki. I ten anioł próbuje mu wyperswadować ten pomysł z samobójstwem. [od teraz będą spojlery] George mówi mu, że wolałby się nigdy nie urodzić, więc ten anioł pokazuje mu, jaki byłby świat, gdyby jego, George'a, rzeczywiście nigdy nie było. No i byłby to świat dużo gorszy, jego brat by zginął, znajoma została dziwką, matką zgorzkniałą chamską babą, ludzie mieszkaliby w tych slumsach itd. Georgem to wstrząsnęło i od razu zechciał powrócić do życia, co anioł mu umożliwił oczywiście. Pobiegł do swojej żony, wielce szczęśliwy i nawet chciał się dać zapuszkować. Okazało się jednak, że nie ma takiej potrzeby, bo żona jego była fajną babką i zawsze mu pomagała. Zorganizowała więc zbiórkę i te 8 tysięcy uzbierali i wszystko było dobrze. George nie poszedł siedzieć, wszyscy śpiewali kolędy, a ten anioł za dobrze wykonaną misję otrzymał wreszcie po ponad 200 latach upragnione skrzydła. Czyli happy end pełną gębą. Zwykle tego nie lubię, ale tu to jednak było na miejscu. George naprawdę sobie zasłużył na to, żeby mu się ułożyło.
W czym problem więc? Zaczęłam się zastanawiać, jakby to było, gdyby to mi przyszło do głowy ze sobą skończyć i do mnie przyszedłby taki anioł. Pokazałby mi, jakby wyglądał świat, gdybym się nie urodziła. No i co, jeśli wyglądałby lepiej? Na pewno życie niektórych ludzi byłoby mniej problematyczne. Zwierzyłam się z tego wszystkiego Orianie, a ona powiedziała, że przecież nikomu nic złego chyba nie robimy, więc jednak lepiej, że jesteśmy. Nie jestem wcale przekonana. Złego owszem, nie (mam nadzieję!), ale czy dobrego? Chwila w wolontariacie, 1,5 litra oddanej krwi, parę baniek zebranych na chore dzieciaki i kupka listów w obronie więźniów politycznych. To uzasadnia moją obecność? Równoważy wszystkie świństwa, które chcąc nie chcąc jednak czasem robię? Bilans wychodzi na plus, na minus czy może na zero? Jeśli nie na plus, to bez sensu, bardzo bez sensu. Żeby była jasność - nie piszę tego po to, żeby się poużalać nad tym, jakie to niedorzeczne jest moje małe, marne życie albo żeby uzyskać skądkolwiek zapewnienia o tym, ile to wnoszę w świat wspaniałości. Po prostu się zastanawiam, poważnie się zastanawiam. Nad tym, czy mój żywot służy komukolwiek i czy chociaż służy mnie samej. No i nie wiem.
Skończ już z tą magisterką, bo bierzesz się za rzeczy które Cię przerastają. A jak w następstwie skręcisz sobie światopogląd to co będzie? Różowy kuc i psiapsiółstwo z Princeską.
OdpowiedzUsuńDrogi mój, magisterka nie ma tu nic do rzeczy. I wydaje mi się, że zastanawianie się nad wartością swojego życia to coś wskazanego, na co niestety mało kto się zdobywa. Ja się zdobywam dopiero od wczoraj.
UsuńHah, i mi zagipsują światopogląd. A różowy kuc i Princeska to 2 przeciwległe bieguny (zaglądałeś do niej? depreeeeesja). Jak to niby pogodzić?
Nie? A nie oglądasz filmów po to by odsunąć od siebie wizję swej pracy?
UsuńLepszy gips niż amputacja.
Nie pamiętam. W stosie wszystkich blogów biedaczyna się gubi mi jakoś. Ale jeśli depresja to nic mnie nie ominęło.
Kolor to pogodzi. Róż kuca i antydepresyjny róż lakieru, który nasza znajoma pewnie lubi. Dogadacie się.
Pff, wcale nie. To nadinterpretacja. I wcale też nie odświeżam co chwilę strony, by się móc oderwać od mądrych książek.
UsuńHah, amputacja światopoglądu. Na czym by to mogło polegać?
Biedna Princeska ej. Wszyscy ją mają w nosie, nawet Ty. Zajrzyyyj.
Róż kuca, doskonałe. Tak powinien się nazywać odcień farby w sklepie budowlanym. Nie wiem tylko, kto by takową kupował.
Pfff, wcaaale.
UsuńElektrowstrząsy wytrzebią Ci z głowy to w co wierzysz itd. Taki selektywny reset. To temat zagadka, podobnie jak Twoje 'co by było gdybym się nie urodziła?'.
Nie.
Matki.
Absolutnie.
UsuńStraszliwa wizja. Ale te elektrowstrząsy nie do końca mi leżą. Nie wydaje Ci się, że lobotomia bardziej by pasowała?
Ue. Myślałam, że się ponatrząsamy.
I dziunie.
Elektrowstrząsy są bardziej spektakularne.
UsuńMyślałem, że właśnie pochłaniasz jakieś arcyważne dla Twej kariery dzieła. Poza tym: wstyd, natrząsać się z psiapsiółki.
Fakt.
No ale chodzi o efekt końcowy, a nie metodę, no nie? Amputacja to ucięcie kończyny, a nie piłowanie jej pilniczkiem albo strzelanie do niej, aż sama odpadnie. Tak się tylko spieram, dla zasady.
UsuńPochłaniam. Ot choćby to - http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5863 Mam nadzieję, że nie okaże się to arcyważne, bo.. Rzucam Ci wyzwanie - napisz to lepiej. Każdy by sprostał.
Ech, Ty mnie wstydu będziesz uczył? No poczucia humoru to Ci nie brak.
Postrzelać zawsze można.
UsuńHm... Kto się boi filozofii? Wybacz, nawet nie chcę zapoznać się z pierwszym akapitem a co dopiero z resztą.
Zawsze wiedziałem, że w pewnym stopniu jestem zabawny.
Dobra, dobra. Te żarty się robią obecnie nie na miejscu. Masz świętą rację - jesteś zabawny w pewnym stopniu. Albo też w pewien sposób.
UsuńJak Ci poszło z szukaniem obiektu?
Nijak. Jeszcze nie zacząłem.
Usuń