piątek, 6 grudnia 2013

whistles the wind

Mikołaj chyba mnie olał. Nie wiem tylko czy to dlatego, że nie byłam grzeczna, czy dlatego, że byłam zbyt grzeczna i uznał, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu i postanowił mieć mnie w pupie. No, chyba że szalejący od wczoraj Ksawery to prezent dla nas wszystkich. Właściwie nawet podoba mi się ten pomysł.

Dziś okazałam się geniuszem. Co jakiś czas się nim okazuję, w domu, w pracy, w autobusie. Dziś akurat w pracy. 4 osoby, w tym ja, anotują eksperymentalne nagrania. I one są w bazie specjalnie oznaczone, żeby potem informatycy wiedzieli, co i jak. Do każdego takiego nagrania jest przypisany problem, jak się już zrobi dane nagranie, trzeba kliknąć w 'problem' i w rozwiązaniu wpisać 'rozwiaząny'. I tyle. Więc ja dziś zaznaczam moje skończone nagrania, klikam w pierwsze, wpisuję 'rozwiązany', po czym robię ctrl+a oraz ctrl+c i w następne nagrania już tylko to wklejam. Więc wklejam, automatycznie, błyskawicznie, robię 'ok' i nim zdążyłam mrugnąć było już za późno. Otóż okazało się, że 'c' wcale nie do końca mi się wcisnęło, więc.. w rozwiązanie problemu wkleiłam kopiowaną ostatnio rzecz. A więc informatycy ujrzą coś takiego:

- Ze wszech miar, przecież, Sokratesie - powiedział tamten.
- A rozwiązać ją, jak mówimy, pragną zawsze najwięcej i jedynie tylko ci, którzy się filozofią zajmują jak należy, i o to właśnie chodzi filozofom o wyzwolenie i oddzielenie duszy od ciała. Czy nie?

Ucieszą się. O mamo, ja się z każdym dniem coraz bardziej pogrążam. Szybko, 'opublikuj', cokolwiek tu napisałam, bo mi światło zaczyna mrygać. Ksawery, figlarzu!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz