Wszystko przeciwko mnie. Wszystko. Deszcz, który leje, akurat kiedy wychodzę. Jak wchodzę do pomieszczenia - przestaje. Ludzie, chcący zabić mnie parasolkami. Dziecko brutalnie zmuszające mnie do tańca z misiem, bo ono samo z lalką tańczyć nie będzie, skoro to ma być konkurs. Własny glan, co mnie obtarł. Padnięty serwer, krzyżujący mi karierę zawodową. Konieczność biegu na autobus (swoją drogą to żałosne, że nie mogę przebiec odległości 500 metrów bez zadyszki). Osobnicy, co sobie wesoło skaczą po moich poglądach i uczuciach, a co do których łudziłam się, że mają do mnie choć gram poszanowania. Pogarszający się z minuty na minutę mój stan fizyczny. I na koniec - ona. Ona, która miała mi pomóc, po której bym się czegoś takiego nie spodziewała, która zawiodła mnie bardziej niż ktokolwiek inny dziś. Krówka. Oto, co zrobiła:
No nie da się żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz