piątek, 27 września 2013

thank you pain

A gdybym była jak monstrum z Frankensteina? Jest tak trochę. Być czyimś dziełem życia i wymknąć mu się spod kontroli. I bynajmniej nie chodzi mi np. o rodziców. Nie będę wdawać się w szczegóły, w końcu i tak nikt nie uwierzy.
I co teraz - coś poszło niezgodnie z planem i jestem wybrykiem natury czy po prostu uczennicą, która przerosła swojego mistrza?
Dzień dzisiejszy.. tak, zdecydowanie wydarzenie roku. Przedziwnie było wracać w ulewę ciemną ulicą, powoli i spokojnie. Dobra decyzja. Wdzięczności nie należy mylić z.. niczym.
Mimo deszczu, widać gdzie niegdzie gwiazdy. Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Dobra decyzja. 

Zastanawiam się, czy dam radę obejrzeć dziś "Wichry...". Jakieś emocje muszę w sobie wywołać. Może zostanie chociaż trochę do jutra, choć o jutro akurat jestem spokojna. 
Co mam powiedzieć - zostaję? Wróciłam. 
Między idealizmem a nihilizmem, nie jedno albo drugie, wcale nie muszę wybierać. Tym razem nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz