Nie, nie, to nie może być dłużej tak, że nie narzekam na pracę. Pora coś z tym zrobić, prawda? No właśnie.
A zatem.
Są nas dwie grupy: starzy i nowi. Ja jestem nowa. Wśród starych są trzy dziewczyny, które w jakimś stopniu to wszystko koordynują. Dwie inne, małe i niepozorne (jedna ma na imię Milka!). I dwóch chłopaków. A nie, przepraszam - trzech, tylko ten trzeci nie wiem czy istnieje, bo nigdy go nie ma, nawet jeśli jest w grafiku. O tych małych dziewczynkach nie mogę nic powiedzieć. Ci faceci są po prostu tępi, jakby wyjęci z gimnazjum. A te trzy niewiasty - cóż. Jedną lubię nawet, choć kompletnie nie jest z mojej bajki (właśnie bierze ślub i załatwia sobie białą skórzaną kurtkę, bo będzie panną młodą na motorze, i ta kurtka spędza jej sen z powiek). Drugiej prawie nie znam, więc też nic nie mogę powiedzieć. Ale trzecia.. No nie mogę. Nie mogę i już. Jest takim typem nowoczesnej kobiety wyzwolonej, która całym swoim stylem życia dba o siebie. Siłownia, kitesurfing itd. Czyta (tzn. w moim pojęciu są tam same obrazki) 'Avanti', gada o ubraniach i farbowaniu włosów, nie wie, jak się pisze 'Hannibal', chodzi na Kontenery (najbardziej hipsterskie miejsce w Poznaniu, jak to ujął Torm - wysypali piach, wrzucili palety, dają drogie drinki i wmówili idiotom, że to klawe miejsce, a ci uwierzyli), w pracy prawie nic nie robi, co chwilę idzie na kawę albo na fajkę, klnie jak szewc i generalnie jest takim archetypem sukowatym, ale ładnym, w swoim mniemaniu bardzo inteligentnym. Staram się w ogóle nie dopuszczać jej osoby do swojej percepcji, ale dziś przeszła samą siebie. Z detalami opowiadała historię, jak to jej facet postanowił sobie wczoraj ogolić jaja. A potem zapchał odpływ łonowcami. Hahaha. Kurwa.
To mnie odstresowuje. Słucham więc sobie dziwnej muzyki i oczekuję trójkowej listy. Już nie ma skwaru, więc mogę pozapalać świeczki i kadzidła i poświęcić się bazgraninie w różnych miejscach i na różne tematy.
Poszłam do fryzjera podciąć końcówki. Pani podcięła mi naprawdę minimalną długość (szkoda, że nie wzięła za to minimalnej kwoty), a ja i tak się czuję potwornie łysa. W lustrze widzę włosy do szyi, co ponoć jest dalekie od prawdy. To jakieś zaburzenie, mające mechanizmy podobne jak anoreksja.
- co mogę zrobić z nimi, żeby wyglądały jakoś lepiej?
- ale przecież one wyglądają bardzo dobrze! ładne są, co pani od nich chce, o co pani chodzi?
Hmmm... A propos bazgraniny. Myślę sobie o tym, co napisała Łucja. Czy jest w tym jakaś prawda. Że się pisze, jak jest źle albo nijak.
Blase, skoro teraz zaprzestałeś pisać, to może zaczniesz ekhem.. doświadczać. Gdybym ja przestała pisać.. Nie, to nie tak. Ja czegoś doświadczam właśnie dopiero wtedy, kiedy przepracuję to sobie w głowie i to opiszę. Inaczej mogłoby się równie dobrze nie zdarzyć. Nie ma nic uniwersalnego. Kiedy ja to wreszcie przyswoję.
A zamiast 'kupiłam sobie wachlarz', tytuł zapoprzedniego posta odczytałam jako 'kupiłam sobie weltschmerz'. Ale ten jest na szczęście za darmo.
coś w tym jest, że się pisze, jak jest źle albo nijak.
OdpowiedzUsuńalbo inaczej. wtedy to tak bardziej z siebie się pisze, żeby myśli odsiać.
Taknie?