poniedziałek, 17 czerwca 2013

tak, powinnam się właśnie uczyć.

Poszłam spać późno, spać nie mogłam, wstałam o 5 i mimo to mnie roznosi. Doprowadziło mnie to w gruncie rzeczy do stanu poirytowania miast radości z wypełniającej mnie energii. Coś dziwnego się dzieje ze mną.
Uczyć mi się nie chce, ale z drugiej strony dobrze, że mam coś do roboty. Chcę koniec sesji, ale z drugiej strony - co dalej? Stustronność wszechobecna. Co można robić po sesji, podczas wakacji? Zbieram pomysły.

Ahm, i spieszę ze sprostowaniem, bo właśnie mi zainsynuowano rzecz jakże nieprawdziwą. Zachowam chyba większość nazewnictwa z poprzedniego bloga. Zatem - ostatni sen był o Linoskoczku. Nie o jakimś innym gościu. Co by nie było, że sobie kpię z tęsknot babskich, a potem piszę o snach, w których jakieś przytulańce czy coś. Nie, nie, to zupełnie nie tak. Linoskoczek nie jest żadnym facetem, choć byłby może idealny. Gdyby nie więzy krwi. Gdyby nie więzy.
Swoją drogą dziś bym go chyba rozerwała na strzępy za te wszystkie lata niewiadome.

Ech ratunku. Zgryzę tynk ze ścian z frustracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz